Tłumaczenie tekstu.

Temat przeniesiony do archwium.
Brak wkładu własnego

Wpis zamieszczony (lub przeniesiony) do grupy "Brak wkładu własnego" oznacza, że autor wpisu nie zadał sobie trudu samemu spróbować poradzić sobie z zadaniem lub prośba o tłumaczenie została przepuszczona przez Google Translator. Jeśli ktoś z użytkowników forum ma czas i ochotę może odpisać na taki wpis ale jeśli takiej odpowiedzi nie będzie - nie ma co się denerwować - po prostu nikomu nie chce się odrabiać zadań za kogoś ;-)

Dlatego zachęcamy do własnych prób - szansa na odpowiedź jest znacznie większa.

Bardzo proszę o przetłumaczenie recenzji filmu "Lola biegnij", z góry dziękuję.

Fabuła niby prosta, acz ciekawie skonstruowana. Tym bardziej, że potęguje się tu nam generacja młodych i zdolnych. Przede wszystkim reżyser Tom Tykwer i aktorka Franka Potente (znana szerszemu gronu widzów z ,,Tożsamości Bourne'a), co dodaje swoistego smaczku. Zaczyna się niby prosto: rozpaczliwy telefon, szybkie myślenie, akcja?
Właśnie w trakcie akcji widz może stracić poczucie czasu i tego, gdzie właśnie się znajduje. Przeżywamy z tytułową Lolą, trzy historie, w których decydują przede wszystkim spontaniczność i inteligencja, a nie zawsze bohaterowie dokonują dobrych wyborów. Film niesamowicie trzyma w napięciu do ostatniej sekundy, chociaż wcale nie jest taki długi?

Dwie postacie główne Lola i Manni są wręcz fantastyczni. Za to skąpo zostali potraktowani aktorzy drugoplanowi, a przede wszystkim wręcz rodem z brazylijskiej telenoweli wątek ojca głównej bohaterki i kochanki. Wtedy można poczuć lekki niesmak, bo jak w trakcie czegoś dobrego, można wstawić coś tak fatalnego? Na szczęście niewypał przewija się raptem przez kilka minut w filmie, a potem najlepiej zapomnieć wynosząc te lepsze wrażenia.
Tym lepszym wrażeniem będzie dla każdego, co innego. Wysmakowane aktorstwo Franki Potente i Moritza Bleibtreu lub sekwencje biegu bohaterki z fantastyczną muzyką w tle. Chwilami możemy się poczuć jakbyśmy oglądali teledysk, bo w trakcie pędzenia Loli zobaczymy dość śmieszne przypuszczenia na temat przyszłości spotkanych przez nią ludzi. Nie zawsze będzie ona świetlana.
Pochwała należy się wcześniej wspomnianemu Tomowi Tykwerowi. Swoim nowatorskim podejściem dużo ryzykował, co mu się opłaciło. Wiele pochwał krytyków, liczne nagrody (m.in. na Festival Sundance) i uznanie publiczności, która wreszcie obejrzała coś innego. Mam tutaj na myśli to, że widzowie dostali coś innego niż namolnie serwowaną pod koniec lat 90 amerykańską papkę.
Wielu doceni tutaj muzykę. Elektroniczna, techno, rock, różnorodna mieszanka brzmień sprawia, że ścieżka dźwiękowa z tego filmu to rzecz, do której chętnie wracamy. Nie tylko dla młodych ludzi.
Uważam, że warto przełknąć ten film, a gwarantuję na pewno nikt się nie udławi. Jeżeli ktoś ma ochotę tak jak ja, niech łyknie potrójnie. Nie zaszkodzi, a może powiększyć frajdę, bo pomimo małych wpadek i krótkiego czasu, to można użyć określenia "małe, wielkie dzieło".

 »

Brak wkładu własnego