Ja się nie znam i wrzucam wszystkich do jednego worka.
Ale, popatrzcie na spokojnie, o co tu właściwie chodzi?
O zdanie egzaminu na DSD i to celująco.
Czy naprawdę konieczne jest szukanie tematów typu eutanazja, aborcja, empatia, alienacja, uciekinierzy, sytuacja w Gazie, czy Irlandii, albo zdobywanie Mount Everest i innych?
Samo życie, to prozaiczne, daje mnóstwo tematów.
Spójrzcie na swoje własne otoczenie. Co mnie zajmuje?
Najważniejsze przecież na egzaminie jest swobodne poruszanie się w języku.
Każdy życiowy temat ma trudne słownictwo!!!
Ale... Taki temat trzeba interesująco opracować, c'nie?
A, tak na przykład:
- opieka nad osobami starszymi i upośledzonymi?
- jestem ministrantem i lubię to?
- zwierzęta w przytułku dla zwierząt?
- moja przyjaciółka już mnie nie lubi?
- znaczki pocztowe? Nikt już nie zbiera! Dlaczego?
- naprawiam rowery i zarabiam na wakacje we Włoszech?
a nawet
- roznosiciele lodów na Monciaku w Sopocie?
Każdy z tych tematów wygląda pozornie prosto i "kto by tego chciał słuchać?".
Ale, każdy z nich ma trudne słownictwo.
To tylko kilka propozycji.
Nie temat jest tutaj ważny, lecz swoboda językowa.