Filmy wernera Herzoga moze dosc mroczne, ale po niemiecku.
Cos radosniejszego to "feuerzangenbowle" klasyka kina lat 50 czy 60 sympatyczny film.
... to skomplikowane niemieckie słowo nie pochodzi niestety od żadnego szamańskiego obrzędu ani też magicznego zaklęcia lecz jest nazwą corocznej imprezy rozgrywającej się w Aachen i zarazem napoju alkoholowego spożywanego przy okazji. Rzeczona impreza alkoholowa nie jest jednak tzw. chlaniem na umór, lecz kulturalną imprezą studencką, która tradycyjnie rozpoczyna się projekcją baaardzo starego (1944) filmu niemieckiego pod tym samym zresztą tytułem. Film opowiada historie jednego wybitnego profesora, który - mówiąc potocznie - miał łeb jak sklep i nie potrzebował przechodzić niższych szczebli kształcenia. Jego uczeni towarzysze dowiedziawszy się o tym stwierdzili (snując rozważania dziwnym trafem podczas spożywania "tytułowego" napoju), że stracił on najpiękniejszy etap życia i nieodzownie musi przez niego teraz przejść. To tak dla zaznaczenia, o co w tym wszystkim biega. Dla studentów RWTH-Aachen jest to kultowy już film. Wszystkie gagi są dobrze znane i na projekcji można się poczuć jak na polskim "Rejsie". A wygląda to tak:
Na seans w wielkiej Auli Academica RWTH trzeba obowiązkowo stawić się z termosem i garnuszkiem przed godziną 19:30 (seans główny). Dlaczego takie wyposażenie? No bo właśnie zawartość termosu stanowi wspomniany już trunek, którym to studenci raczą się podczas wyświetlania filmu. Feuerzangenbowle bowiem, to nic innego jak grzane wino z dodatkami, przyrządzone w dość efektowny sposób. Krótko - czerwone wino podgrzewa się w dużym naczyniu dodając cynamon, goździki, plasterki cytryny i pomarańczy a do tego słodzi się całość w ciekawy sposób. Mianowicie nad naczyniem kładzie się tzw. Zuckerhut (stożek z cukru) polewa się go mocnym rumem i podpala. Cukier topi się kapiąc do wina a rum spala się i nie pozostaje po nim właściwie nic, jeśli chodzi o alkoholową zawartość napoju. Spożywać należy na ciepło i do tego celu służą termosy.
Być może z własnego doświadczenia wiecie, ze grzane wino dość szybko wprowadza człowieka w pogodny nastrój, toteż atmosfera panująca w sali projekcyjnej jest niesamowita. Prawie każdy zabawny fragment filmu wywołuje podniesienie w górę kubków z GRZAŃCEM i z okrzykiem PROST (na zdrowie!) opróżnienie ich zawartości. Na niektóre fragmenty filmu przygotowane są specjalne efekty. Np. scena, w której główny bohater ma wstać wcześniej rano, żeby iść do szkoły. Cisza ... z ekranu słychać ciche pochrapywanie i wtem kamera pokazuje dzwoniący ogromny budzik ... i tu SZOK! odzywają się budziki w całym kinie ... no i oczywiście PROOOOST !!! Ciemno ... jakaś postać na ekranie skrada się szkolnym korytarzem świecąc sobie latarką .. i znów .. rozbłyskują światła latarek na całej sali ... oczywiście z gromkim PROOOST !!!
Film trwa dość krotko i dla kogoś, kto nie posługuje się biegle niemieckim jest ledwie w połowie zrozumiały, ale liczy się atmosfera, która jest świetna. Szczerze mówiąc nie spodziewałem się czegoś takiego po Niemcach.