Hm... Na początku podobało mi się, jako jeden z wybrańców po pierwszym roku zdałem za pierwszym podejściem egzamin z praktycznej znajomości języka niemieckiego, który jest najważniejszym a zarazem najtrudniejszym egzaminem (w sumie - na każdym roku). Potem już mi przeszło: na pierwszym roku była gramatyka opisowa z dr Korzeniowskim, sympatyczny gość, ale uczyć się trzeba i zaliczenie dopiero w sesji wrześniowej. Dalej psychologia, Landeskunde, fonetyka - spoko :---) W następnych latach historia literatury (dla mnie nuda: coś jak w liceum: życiorysy literatów, epoki literackie, mało interesujących tytułów, zajęcia z dr B. prowadzone w sposób nudny i monotonny), potem najgorsza bladź: metodyka nauczania języków obcych (nienawidziłem tego i osób prowadzących te wykłady).
Dziś, z perspektywy czasu widzę, że niepotrzebnie poszedłem prosto po liceum (gdzie miałem niemiecki 2 x tygodniowo) na te studia, bo przy moim bezstresowym i dość wyluzowanym podejściu nie było łatwo przebrnąć przez to 'bagno'. Myślę, że gdybym mógł cofnąć się w czasie, to wyjechałbym prosto po maturze do jakiegoś kraju niemieckojęzycznego w celu podszkolenia mówienia - to podstawowa sprawność w komunikacji (i na egzaminach) i rozumienia ze słuchu. Taki pobyt powinien trwać, zależnie od zdolności, zaangażowania itp. minimum 1 rok, potem można wrócić do Poznania i studiować germanistykę - to niesamowicie ułatwi Ci życie. Nie ma się co przejmować quasi-straconym rokiem, potraktuj to jako odstresowanie się po liceum :---) a przez całe studia będziesz miała przewagę nad resztą kumpli a przez egzaminy z PNJN będziesz przechodziła jak przez masło. Przemyśl jeszcze to tak: Po studiach przecież i tak spędzisz jakiś czas w D, A czy CH, tak więc, czy nie korzystniej odwrócić tę kolejność i najpierw wyjechać na jakiś czas a potem wrócić na studia?
Ale się rozpisałem :--)
Pytałaś jeszcze, co robię: Teraz pracuję pod Poznaniem w firmie transportowej jako spedytor (nie wiem, czy wiesz, na czym polega taka praca? W skrócie: to załatwiam telefonicznie ładunki na moje samochody, które zajdują się w różnych miejscach Europy, tu mój niemiecki to podstawa, rozmawiam głównie z Niemcami, Austiakami, Holendrami), trochę czasu spędziłem w Niemczech, w firmie transportowej w Hanowerze, tak że nie mam już zastrzeżeń do mojej znajomości niemieckiego, nudzi mnie on ostatnio, obrzydł mi nawet i od roku uczę się angielskiego.
Życzę powodzenia i trafnych decyzji :---)