Witam,
przez przypadek weszlam do tego tematu i.... strzal w 10.
napisze teraz swoja historie.
w de mieszkam od niecalych 4 lat. wyjechalam zaraz po studiach (NKJO i germanistyka na UJ w Krakowie). wiedzialam, ze z uznaniem dyplomu bedzie trudno, ale nie wiedzialam, ze az tak. co znaczy "uznanie". dyplom wpradzwie jest uznany na mocy umow miedzypanstwowych. nie moge jednak wykonywac w niemczech zawodu nauczyciela w publicznych szkolach.
na decyzje z urzedu czekalam prawie pol roku! ze wzgledu na fakt, ze w pl studiowalam tylko germanistyke, a tutaj nauczyciel musi miec ukonczone conajmniej 2 kierunki, musialam "dostudiowac" na uczelni pedagogicznej jeszcze jeden przedmiot. padlo na geografie. zebralam wszystkie sily i w 2 semestry wszystkie potrzebne "Scheiny" (czyli zaliczenia) mialam w kieszeni. ze wzgledu, ze w pl studiowalam rowniez pedagogike w kolegium nauczycielskim, ominely mnie dodatkowe zaliczenia metodyki, dydaktyki i psychologi.po zebraniu wszystkich zaliczen (egzaminu koncowego nie musialam zdawac) znow czekanie kilka m-cy na odpowied z urzedu: od lutego zaczyna pani Referendariat. to 18-miesieczny staz w szkole polaczony z fachowymi seminariami. ogolnie jest on platny (niemcy dostaja ok 1000 euro brutto). obcokrajowcy nie dostaja jednak ani centa. co znaczy obcokrajowcy? w moim regionie jestem pierwszym przypadkiem, pierwszym nauczycielem nie-niemcem. obecnie do konca roku szkolnego robie ow Referendariat, ktory konczy sie egzaminem panstwowym. po jego zaliczeniu oficjalnie moge sie wpisac na liste oczekujocych na zatrudnienie nauczycieli. w moim Landzie - Ba-Wü - srednio nauczyciel na tej liscie znajduje sie 3 lata. ciekawe jak bedzie w moim wypadku?!
dziweczyny, glowa do gory. "Was uns nicht umbringt, macht uns stark" ;)
pozdrawiam. w razie pytan sluze pomoca.