Być może najlepszym rozwiązaniem byłaby taka nauka:
1/3 dziennego czasu poświęcasz na osłuchanie się z tym językiem.
1/3 dziennego czasu na pogłębianie niezbędnego słownictwa.
1/3 dziennego czasu na gramatykę i naukę pod maturę.
Gdy nie wiedziałem jak nazwać dni tygodnia po niemiecku, a wyrazy w tym języku wydawały mi się co najmniej dziwaczne, zagospodarowałem czas i zrobiłem tygodniowy maraton z wiadomościami, przemowami sławnych ludzi, filmami dokumentalnymi i wykładami o ciekawej tematyce typu fizyka, biznes, medycyna, po niemiecku. Filmy najlepiej oglądać z napisami bo jak czegoś nie można zrozumieć to w łatwy sposób można przetłumaczyć. Oprócz tego wiele czasu spędziłem na czytaniu razem z lektorem tekstów np. audiobooków książek.
Po tego typu intensywnej nauce zauważyłem że w bardzo łatwy sposób akceptuję znaczenie zupełnie nowych słów po niemiecku i czasem gdy siedzę gdzieś sam i cicho, zazwyczaj przez zaśnięciem, mam wrażanie że słówka, które usłyszałem wracają i są same automatycznie przypominane bądź też powtarzane w głowie.
Zauważyłem również że efekty daje zapamiętywanie zdań tzn. gdy pamiętam jakieś zdanie i mam odwagę go użyć w rozmowie, bo wiem że jest poprawne gramatycznie, to częściej używam go, a raczej jego formy i buduję bardzo podobne ale o innym znaczeniu.
W chwili obecnej uczę się gramatyki, bo słownictwo mam dobrze poznane. Można by powiedzieć że nadrabiam zaległości.
Gdybym miał ponownie zacząć naukę niemieckiego, pod maturę i z zerową znajomością poświęciłbym również czas na wykonywanie ćwiczeń z przykładowych testów maturalnych, na samym początku nauki.
edytowany przez nikkko921: 20 sty 2015